Już z samego rana poczuliśmy klimat kolejnego dnia irlandzkiego – tym razem z południa. Gdy tylko weszliśmy do stołówki naszą uwagę przykuły potrawy typowe dla Irlandczyków. Była to dla nas miła niespodzianka - nasi przyjaciele Irlandczycy bardzo się postarali. Po pożywnym śniadaniu, zasiedliśmy w sali konferencyjnej, by obejrzeć prezentacje i ciekawostki na temat ich kraju. Duża ilość informacji i urzekające zdjęcia sprawiły, ze Irlandia stała nam się znana i bliska. Wielkim wyzwaniem okazała się nauka narodowego języka, ponieważ okazał się on trudniejszy niż myśleliśmy i zupełnie inny niż typowy angielski, którym się z nimi na co dzień porozumiewaliśmy. Większą frajdę natomiast sprawił nam taniec irlandzki, który poznawaliśmy z ogromna przyjemnością. Zorganizowany czas Irlandii dobiegł końca, a my zaraz po obiedzie udaliśmy się do Galerii Batyckiej na 'drobne' zakupy, i oczywiście na lody. Nawet niezbyt słoneczna pogoda nie ostudziła naszego wspaniałego humoru. Wieczór zaczął się, jak zawsze, obejrzeniem zdjęć z całego dnia przy czym było sporo śmiechu ale najbardziej rozrywkowym punktem programu okazała się zabawa „Let me see your...”, którą poprowadził Szczepan, jeden z liderów grupy Północnej Irlandii. Finałem tego dnia był wykład Paulo na temat oddzielenia człowieka od Boga i jego konsekwencji.